środa, 3 marca 2010

wrednysasiad.pl - wredny sąsiad

Jak zapewne wiecie w internecie jest od jakiegoś czasu strona wrednysasiad.pl.

Ta strona powstała, aby każdy przed przeprowadzką mógł sprawdzić jakich będzie miał sąsiadów i ewentulanie zastanowić sie nad nią jeszcze raz ;)

Wredni sąsiedzi i lokatorzy to zmora wielu z nas. Ale możesz ostrzec innych! Denerwują cię wredni sąsiedzi z okolicy, z dzielnicy? Wkurza cię szczekający pies? Masz wrednych sąsiadów? Dodaj ich na mapę!

Każdy z nas zapewne miał do czynienia z wrednym sąsiadem. Gdyby ta strona powstała wcześniej zapewne nie jedna osoba by wybrała inne miejsce zamieszkania i miała o wiele spokojniejsze życie.

niedziela, 27 grudnia 2009

Siedze i ...

Właśnie obejrzałem, chyba ponownie, bo wydaje mi się, że kiedyś już go oglądałem, "Big Lebowski". Dosyć ciekawy film, może nawet inspirujący, właśnie teraz piję białego ruska, tak jak "koleś", całkiem dobry drink. Ale czemu o tym piszę, skoro... skoro co? nie wiem. Nawet nie wiem czemu to piszę i nie potrafię podać powodu dlaczego nie miałbym tego pisać. Coś ze mną nie tak? możliwe. Zależy jaki jest punkt odniesienia. Bo również mogę powiedzieć, że ze wszystkimi jest coś nie tak. Przecież to nie ja wysyłam kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy na wojnę z powodu czegoś czego nie rozumiem. Ale nie będę tu się bawił w politykę. Więc wrócę do tego... zaraz do czego ja mam wrócić, przecież o Lebowskim też nie chcę gadać. Sam już nie wiem. Dobra, to powiem o niej. Albo nie, sam nie chcę o niej pisać, bo to smutna historia. Ktoś by powiedział, że warta opowiedzenia historia, a inny, że nie, że to kolejna romantyczna przygoda. Dosłownie romantyczna w pełni tego słowa znaczeniu, bo kończy się oczywiście nieszczęśliwie. Przynajmniej dla mnie, chociaż powiem, że warto było, naprawdę było warto. Pewien mądry człowiek powiedział, że nie ma ludzi, którzy się nie mylą. I ja się pomyliłem, spostrzegłem coś za późno. Tak to się dzieję gdy.. gdy co? kolejne pytanie pozostawione bez odpowiedzi. To może napiszę o niej później.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

W poszukiwaniu własnego różu.

Przyszedł ten dzień w którym należy zdecydować co mam ze sobą zrobić, zostać/wyjechać, zabić/zostać zabitym, popełnić samobójstwo/żyć, wziąć życie w garść/przegrać je.

Wybrałem!
Wybrałem życie. Chce iść dalej ze swoim losem w garści. Nie dam się pokonać, nie! i .
To jest moje życie, mam tylko jedno takie, więc z niego skorzystam. Będę robił to co mi się podoba nie ingerując w życie innych bardziej niż oni tego by chcieli. Ale czekaj.. Czy tak się da? Przecież żyjąc ingerujesz w życie innych nie będąc tego świadomym. Przecież to nie świat wpływa na twój umysł, tylko umysł wpływa na świat. Nie możemy dać innym żyć nie ingerując w ich życie. To my tworzymy otaczający świat, on jest taki jakim go odbieramy, a każdy odbiera go inaczej. To że nazywamy rzeczy tymi samymi nazwami to nie oznacza, że tak samo je widzimy. Zastanawiałeś się kiedyś co może widzieć inna osoba patrząc na zielone liście? Czy aby na pewno to "ta sama zieleń" jaką ty widzisz? Może jego zielony jest taki sam jak twój żółty? Może jego świat jest bardziej kolorowy? Dlaczego tłumacząc coś komuś on cie nie rozumie, nie wie o co ci chodzi. Może dlatego, że on ma inne odwzorowanie świata? Czyż nie?

Jeśli spotkasz tą jedyną osobę zastanów się dlaczego ona jest właśnie "tą". Czyżby podobnie postrzegała świat, który cie otacza. Czyżby widziała świat takim jaki ty go widzisz? Twoje różowe jest również jej różowym? Tym co dla ciebie jest dobro i zło jest dla niej tym samym? Możliwe że tak, ale nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Na ten temat powstało mnóstwo książek, felietonów i nikt tak naprawdę nie zdołał poprawnie na to odpowiedzieć. A zdałeś sobie sprawę, że to co tu napisałem jest tak samo prawdą jak i nieprawdą? W końcu mój róż nie koniecznie musi być twoim różem.

środa, 16 grudnia 2009

Nowy wieczór..

Siedzę przed komputerem i zastanawiam się, co z tego, że żyjemy? Jak i tak to wszystko minię, co z tego, że jesteśmy tu i teraz? Skoro jutro możemy być gdzie indziej. I właśnie dlatego robię to co robię, nie ma sensu siedzieć na tyłku z założonymi rękami i czekać na cud, aż coś się stanie, abyśmy mieli lepsze życie. To my sami musimy coś zrobić, żeby nasz świat był lepszy, ciekawszy, bardziej szalony. Szczęście nie zapuka do drzwi i nie powie: "Cześć, przyszedłem ci pomóc. Dam ci za to siedzenie i zbijanie bąków tyle szczęścia ile zapragniesz. Co wolisz? Numery lotto na najbliższe losowanie? Lepsze życie seksualne? Nową dziewczynę/chłopaka? Może lepszych przyjaciół?" Nie!! To my sami musimy dać sobie szczęście, trzeba podnieść się i wydostać z tej przepaści, która jest niechęcią przed robieniem wielkich rzeczy, albo jak wolisz małych. Zależy jaki jest punkt odniesienia. Dla niektórych wielką rzeczą może być zapisanie się na kurs tańca, a dla innych posprzątanie pokoju lub przeczytanie książki. To my kształtujemy naszą rzeczywistość. Zrobienie "czegoś" jest pierwszym krokiem do doskonalenia siebie i dążenia do szczęścia. Czasem wystarczy chwila natchnienia...

Nowy dzień..

Szukałem go cały nowy dzień, ale nie znalazłem. Why? Nie wiem, może nie chciał żebym go znalazł? Wie to tylko on. Mój.. nieważne... i tak pewnie to Cię nie obchodzi.